Jesienna 'chandra'
Zaczęło się wczesną jesienią. Najpierw niechęć wychodzenia do ludzi, świata. Później duszności w drodze do pracy i w pracy. Ciągły stres a serce za kazdym razem gdy miałam 'atak' waliło jak młotem. Myślałam, że może to przemęczenie.. Ostatecznie pomyślałam: A co jeśli to depresja?
Pierwszą osobą, której o tym powiedziałam była moja przyjaciółka, ale usłyszałam tylko: Hahaha Ty? I depresja? Weź. Musisz zacząć coś robić. Ćwicz sobie w domu a zobaczysz, że ci przejdzie.
NO. Nie przeszło. Zaczęłam się zastanawiać czy nie iść do psychologa, ale wiecznie brakowało mi czasu bądź pieniędzy.
Aż ten dzień nadszedł. BUM! Nie byłam w stanie wyjść do pracy. Nogi miękkie, serce łomocze, ja dostaję ataku paniki a przy tym się duszę. Telefon do chłopaka:
-Przyjeżdżaj! Nie wiem co mi jest. Duszę się, nie jestem w stane wyjść z domu. - tylko to byłam w stanie z siebie wydusić. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję albo co gorsza umrę. Bałam się jak cholera.
Pierwsze dni-załamka. Dopiero po tygodniu zdecydowałam się, że poczytam o tym w internecie. Bałam się, że jestem jedyną, którą doknął ten problem. Myliłam się. Nas jest wiecej. Dużo wiecej niż myslałam. Każde fora wypełnione pytaniami typu 'czy ktoś stosował xanax i wie czy działa?'. Przestraszyłam się jeszcze bardziej. Co? Ja? Nie będę brała żadnych psychotropów!
Płakałam. Dniami i nocami płakałam. Nie wiedziałam jak mam powiedzieć o tym rodzinie, znajomym. Przecież wezmą mnie za wariatkę!-pomyślałam.
W końcu zdecydowałam się. Muszę się ratować i wzywać psychiatrę. Mialam wrażenie, że patrzył na mnie jak na ułomnie chorą. Jeszcze nie byłam zdiagnozowana a już czułam się jakbym siedziała nie u siebie w domu a w szpitalu psychiatrycznym. Diagnoza? PODEJRZENIE zespołu lęku napadowego. Recepta. umówienie się na kolejną wizytę, którą po tygodniu i tak odwołałam. Bałam się. Bardzo się bałam, ale łudziłam się, że to chwilowe. Ta chwila trwa juz ponad rok...
Dodaj komentarz